0 Opinie
Dawno, dawno temu, wśród zielonych gór, gęstych lasów i urokliwych połonin mieszkał pewien stwór. Był podobny do człowieka, lecz sporo większy i silniejszy. Poza tym posiadał niewielkie rogi wśród bujnej czupryny, a także ogromne nietoperzowe skrzydła. Nazywał się Bies.
Bies nie lubił towarzystwa i nie chciał z nikim dzielić swojej krainy. Uważał, że skoro on tam zamieszkał, to jest ona jego. Nikomu nie pozwalał zatrzymywać się na niej – ani pasterzom, ani kupcom, a jeżeli ktoś zabłądził w te strony, to go straszył i przepędzał.
Pewnego dnia do krainy Biesa przywędrowało obce plemię, które przyprowadził silny i mądry San. Kraina spodobała się im, wobec czego postanowili tu zostać. Zaczęli karczować lasy, aby mieć drewno na budowę domów i ziemię pod uprawy. Zbudowali drewniane chaty i w nich zamieszkali.
Biesowi nie podobały się ich działania, dlatego, jak tylko mógł, to uprzykrzał życie nieproszonym gościom. Na wykarczowanych terenach sadził nowe drzewa, zaganiał na pola dzikie zwierzęta aby niszczyły uprawy, wpuszczał wilki do zagród z owcami, a także robił inne niemiłe rzeczy. San pokochał już tę ziemię i pomimo dokuczliwości Biesa, zachęcał towarzyszy do pozostania.
Widząc upór ludzi, Bies wyczarował Czady, które miały mu pomagać. Były to małe, złośliwe stwory, psotne i dokuczliwe. Bies stworzył ich tysiące, a wszystkie były mu bezgranicznie posłuszne. Czady straszyły małe dzieci, niszczyły zasiewy, rozganiały owce pasące się na połoninach, chowały gospodarskie narzędzia, gasiły ogień w palenisku, nad którym gospodynie warzyły strawę, dosypywały piasku do potraw, a także inne dokuczliwe psoty.
Liczne złośliwości ze strony Czadów sprawiały, że życie mieszkańców stawało się nie do zniesienia. Dzielny San postanowił pokonać złe siły, aby zapewnić spokojne życie ludziom ze swego plemienia, lecz jeszcze nie wiedział, jak tego dokonać.
Pewnego wieczora, gdy San odpoczywał po ciężkiej pracy przed swoim domem, usłyszał nagle jakiś krzyk i jęki, a także szamotanie w pobliżu kurnika. Zaniepokojony udał się w tym kierunku i ujrzał swego wiernego psa Huncwota, trzymającego w pysku jęczącego Czada. Czad błagał Sana o uwolnienie z psiej paszczy i darowanie życia. San jednak najpierw chciał się dowiedzieć co się stało, bo przecież Huncwot nigdy nie polował na żadne zwierzęta i zawsze chronił powierzone mu stado. Pies pobiegł za kurnik i czekał. Nadszedł San, który ujrzał jajka wyciągnięte z kurnika, kilka było rozbitych.
Przywódca prędko zorientował się, co się tu stało. Pogłaskał psa po łbie i grzbiecie i rzekł:
- Huncwot, puść wstrętnego Czada.
Pies posłuchał. Kiedy Czad ochłonął i zrozumiał, że pies go nie zagryzie, a San nie kwapi się, aby zrobić mu krzywdę, wyznał, że Czady nie chcą czynić ludziom zła, lecz muszą być posłuszne Biesowi, bo to on powołał je do życia. Czady wiedzą, że ludzie nie są źli. Obiecał też Sanowi, że nie będzie już dokuczał ludziom, a nawet zacznie im pomagać. Namówi również swych braci, aby pomagali plemieniu Sana.
Tak też się stało. Czady pomagały ludziom jak umiały. Zbierały w lesie jagody i poziomki, którymi dzieliły się z mieszkańcami osady, przynosiły kobietom lecznicze zioła z połonin, opowiadały dzieciom bajki, a także przepowiadały pogodę. Miały bowiem taki dar, że wiedziały, kiedy będzie padało, kiedy przyjdzie wichura, czy mróz. Były to bardzo przydatne informacje dla gospodarzy.
Ludzie z wdzięczności dzielili się z Czadami mlekiem, czasem ciastem, nie żałowali też dobrego słowa. Mieszkańcom osady nareszcie żyło się dobrze.
Nie podobało się to Biesowi. Wściekł się tak bardzo, że zabronił Czadom przyjaźnić się z ludźmi, bo zginą. Wystraszone Czady prędko udały się do Sana po radę. Bały się bardzo, że Bies odbierze im życie.
San zadumał się, nie wiedział jeszcze, jak mógłby pokonać Biesa… Bies był większy i na pewno silniejszy.
Wtedy najważniejszy z Czadów zdradził Sanowi ukrywaną tajemnicę Biesa. Okazało się, że potężna siła Biesa mieści się w jego skrzydłach. Każdego dnia o świcie Bies bierze kąpiel w rzece i wtedy odpina skrzydła. Nadal jest silny, ale może już nie ma tak wielkiej przewagi nad silnym mężczyzną. Jest to moment, kiedy Bies jest najsłabszy.
San wybrał się przed świtem nad rzekę i czekał w zaroślach na Biesa. Wraz z pierwszymi promieniami słońca, nad rzeką pojawił się Bies. Zdjął kubrak, odpiął skrzydła i wszedł do wody. Wtedy to rzucił się na niego San. Zwarli się w mocnym uścisku, zwycięstwo przechylało się raz na stronę Sana, to znów Biesa. W pewnym momencie, słabnący Bies wyrwał się z uścisku Sana i pobiegł na brzeg po skrzydła. Ale w zaroślach walkę obserwowały Czady, które momentalnie złapały skrzydła Biesa i wrzuciły je w wartki nurt rzeki. Woda wzburzyła się, zawirowała i porwała skrzydła… Bies rzucił się, aby je złapać, lecz znów znalazł się w mocnym uścisku Sana. Kłębiąca się woda porwała walczących, którzy zniknęli Czadom z oczu.
Po jakimś czasie woda uspokoiła się, słońce wyszło już wysoko na niebo, a tu ani San, ani Bies nie wracali. Dopiero następnego dnia, daleko w dół rzeki woda wyrzuciła na brzeg dwa ciała w śmiertelnym uścisku.
Tak zginął bohaterski San, ale uratował od Biesa krainę, gdzie mieszkali jego bliscy. Smutek ogarnął mieszkańców osady, ale też zadowolenie, że zły Bies nie będzie już im dokuczał. Małe Czady pozostały w dolinach i nadal pomagają ludziom.
Rzekę, w której zginął San, mieszkańcy na cześć swego przywódcy nazwali Sanem, a górom, które tak polubili nadali nazwę Bieszczady, aby upamiętnić zmagania dobrych Czadów ze złym Biesem.
Piękne, zielone góry do dziś nazywają się Bieszczadami, a malownicza rzeka płynąca przez Bieszczady, pozostała już Sanem na zawsze.