Szczecin 0 Opinie
Dawno, dawno temu, kiedy przy ujściu Odry rosły gęste knieje, a rzeka leniwie rozlewała swe wody, tworząc liczne odnogi, zakola i bagna, ludzie żyli w niewielkich osadach, oddalonych od siebie.
Mieszkańcy tych osad nie odwiedzali się wzajemnie, bo rozdzielały ich bagna lub rozlewiska rzeki. Ludzie wiedli spokojne życie. Polowali, łowili ryby, zbierali leśne owoce i grzyby. Mieszkali w szałasach, ziemiankach, czy lepiankach i nawet nie pomyśleli, że można żyć inaczej. Tak mijały dni, tygodnie, miesiące i lata…
Pewnego dnia coś się jednak wydarzyło. Nie wiadomo skąd, na lewym brzegu Odry pojawiła się dziwna kobieta. Była to bardzo wysoka, bardzo silna i bardzo piękna pani. Odziana była w cudzoziemskie szaty, a na ramieniu przyniosła potężny drąg. Nie zachodziła do osady, ale też nie oddalała się od niej. Krążyła po okolicy mrucząc coś pod nosem, kreśliła na ziemi tajemne znaki i podsycała ciekawość miejscowej ludności. Mieszkańcy osady początkowo obserwowali ją ukradkiem, później już otwarcie przyglądali się, co ona robi.
A Sedina, bo tak właśnie zwała się owa tajemnicza i dumna kobieta, przystąpiła do karczowania wyznaczonego terenu na wzgórzu, nieopodal rzeki.
Mieszkańcy osady przyglądali się jej, aż mężczyźni jeden po drugim zaczęli jej pomagać przy wyrębie lasu. Z czasem Sedina zaczęła budowę domów i wałów ziemnych, a mieszkańcy z ciekawości jej pomagali. Sedina odłożyła kilka pni wysokich i prostych sosen i nie pozwoliła budować z nich domów. Kiedy wspólnie wybudowali gród obronny, okazało się, że mogą w nim zamieszkać. Domy były suche, ciepłe i bezpieczne. Mieszkańcy nazwali ów gród Sediną, na cześć Sediny kobiety, która pokazała im, że można żyć inaczej.
A Sedina uśmiechała się tylko i nie zamierzała poprzestać na wybudowaniu grodu.
Wybrała silnych i zręcznych mężczyzn i zaczęła ich uczyć budowy statków. Dopiero wtedy, ci do niedawna leśni ludzie, dowiedzieli się, że ów drąg, który Sedina przyniosła na ramieniu, to była reja, do której mocowali żagle, a pnie sosen odkładane przez Sedinę, miały posłużyć za maszty żaglowców.
Kiedy własny statek sedinian spłynął na wodę, przyszła pora na naukę żeglarstwa, a potem na dalekie podróże morskie.
Część mężczyzn wypłynęła w pierwszy rejs. Długo nie wracali… Żony żeglarzy niepokoiły się, dzieci tęskniły za ojcami, a wszyscy sedinianie każdego dnia wyglądali, czy ich bliscy i sąsiedzi nie wracają z morskiej wyprawy. Sedina, nie tracąc nadziei na ich powrót, skutecznie uspokajała mieszkańców. Mijały tygodnie, miesiące…
Aż tu nagle, pewnego popołudnia, kilkunastoletni chłopiec, którego nazywali Gryfiakiem, zobaczył na horyzoncie mały, poruszający się punkcik. Po jakimś czasie punkcik urósł już do takich rozmiarów, że bystre oczy chłopca rozpoznały w nim kontury statku. Radosny okrzyk młodzieńca usłyszeli wszyscy mieszkańcy Sediny, którzy prędko przybiegli na brzeg. Okazało się, że to ich statek, który do portu na Odrze właśnie wprowadzał ojciec Gryfiaka, zwany Starym Gryfem.
Wielka radość zagościła w grodzie. Radość z powrotu bliskich, radość z przywiezionych podarków, a także wielka ciekawość opowieści o nieznanych lądach.
Jeszcze długo w nocy żeglarze opowiadali o potężnych grodach, bogatych miastach, pięknych strojach, ludziach mówiących różnymi językami, pożywieniu, jakiego jeszcze nie znali, o drzewach, jakie u nich nie rosną, a także o tęsknocie za rodzinami.
Wszyscy byli tak zasłuchani, że nikt nie zwrócił uwagi na Sedinę. A ona uśmiechała się tylko – szczęśliwa i dumna, ale w jej spojrzeniu można było zauważyć żal. Mądra Sedina wiedziała, że nie jest już im potrzebna. Dalej mogli polegać na sobie i od siebie uczyć się nowych rzeczy. Sedina rozbudziła w nich ciekawość, a to wystarczy, aby osiągnąć wszystko.
Późną nocą sedinianie położyli się spać. Kiedy nazajutrz wstali, przypomnieli sobie o Sedinie, której zawdzięczali całe swoje nowe życie. Sediny, niestety, nigdzie nie było – zniknęła tak nagle, jak się pojawiła w ich życiu. W sercach mieszkańców zapanowała rozpacz, ponieważ nie tylko byli jej wdzięczni, ale też ją pokochali. Bardzo potrzebowali podzielić się z nią swą radością – niestety, Sediny nie było już w grodzie.
Mijały lata… Gród rozrastał się i stawał się miastem tak pięknym i wielkim, jak miasta podziwiane przez pierwszych żeglarzy.
Z czasem nazwa miasta Sedina zmieniła się na Sedin, Stedin, Stetin, a w końcu Szczecin. Władzę nad miastem i okolicą objął ród Gryfitów, potomków pierwszego kapitana statku – Starego Gryfa i jego syna Gryfiaka.
A Sedina?... Cóż, po latach zapomniano o Sedinie kobiecie i o Sedinie mieście. Czasmi tylko w legendzie ktoś przypomni sobie, jak powstawał Szczecin i kto przyczynił się do jego rozwoju.
A może Sedina powróci jeszcze do Szczecina?