Legenda o księżnej Ludgardzie

Poznań      0 Opinie

Opis

Dawno, dawno temu, na szczecińskim zamku Barnima I żyła piękna księżniczka Ludgarda. Jej ojcem był książę Henryk z Meklemburgii, który zginął podczas wyprawy do Ziemi Świętej. Matką Ludgardy była księżna Anastazja, która zajęta była sprawowaniem regencji w Wyszomierzu, w imieniu swych nieletnich synów.
Księżniczka Ludgarda wychowywała się więc u swego kochanego dziadka Barnima, na zamku w Szczecinie.

Kiedy księżniczka ukończyła 14 lat, na zamku Barnima zaczęli pojawiać się pierwsi adoratorzy. Pewnego dnia przybył również dumny i piękny książę Przemko z Poznania.
Ludgarda zachwyciła się urodą młodego księcia, a i jemu przypadła do gustu piękna księżniczka. Niebawem w kaplicy zamku szczecińskiego odbyły się skromne zaślubiny. Uroczyste gody miały się odbyć dopiero w poznańskiej katedrze.
Wkrótce Przemko powrócił na swoje ziemie, aby przygotować wszystko na godne przyjęcie swej małżonki.

Po Ludgardę książę poznański wyjechał do granicznego Drezdenka, w towarzystwie biskupa Mikołaja, swego stryja – księcia wielkopolskiego Bolesława Pobożnego i jego żony Jolenty, a także wielu poznańskich dostojników. W Poznaniu młodą parę powitał wiwatujący tłum szczęśliwych mieszkańców.
Następnego dnia orszak weselny udał się do katedry, gdzie biskup Mikołaj przed wielkim ołtarzem pobłogosławił związek księcia Przemysła z księżniczką meklemburską Ludgardą.
Po uroczystych zaślubinach, mieszkańcy grodu bawili się na ucztach przez trzy dni, wznosząc toasty za zdrowie młodej pary. Młodym małżonkom życzono długiego życia, szczęścia i licznego potomstwa. Na zakończenie uroczystości weselnych zorganizowano turniej rycerski. W szranki stanęło wielu młodzieńców z zacnych, rycerskich rodów, przybyłych nawet z odległych stron. Także sam książę Przemko, który spodziewał się wygranej, postanowił zaszczycić zebranych swym udziałem w turnieju.
Nagrody miała wręczać młodziutka księżna Ludgarda. Na zwycięzcę czekał miecz oraz złoty wieniec laurowy.

Dano sygnał i turniej się rozpoczął. Widzowie z zapartym tchem obserwowali potyczki dzielnych rycerzy na pięknych rumakach. Po kilku godzinach na zamkowym dziedzińcu pozostało już tylko dwóch rycerzy, a każdy z nich pragnął wygranej.
Jeden z nich miał jasną zbroję. Zgromadzeni rozpoznali w nim księcia Przemysła. O drugim rycerzu w czarnej zbroi nikt nic nie wiedział. Wszyscy z niecierpliwością czekali na rozstrzygnięcie turnieju. Wreszcie pojedynek się rozpoczął, ale przez długi czas nie można było wyłonić zwycięzcy. Widać było, że stanęli naprzeciw siebie mistrzowie równej rangi. Szala zwycięstwa przechylała się raz na jedną, to znów na drugą stronę. Nagle czarny rycerz wymierzył w przeciwnika kopię i zrzucił go z konia. Książę nie odniósł poważnych ran, ale przegrał z niegodnym siebie przeciwnikiem.
Na zamkowym dziedzińcu zabrzmiały fanfary, obwieszczając zakończenie turnieju.

Zwycięzca zbliżył się do trybuny, na której siedziała księżna, przyklęknął na jedno kolano i zdjął hełm. Wtedy wszyscy rozpoznali w nim skromnego i dzielnego Dobiesława z zacnego, wielkopolskiego rodu Zarębów.
- Dzielny rycerzu, broń zawsze swej rycerskiej cnoty i bądź gotów w każdej chwili stanąć do walki ze swymi wrogami – rzekła Ludgarda, wręczając zwycięzcy miecz i wkładając złoty wieniec na jego skronie.
Dobiesław pokornie skłonił głowę i odezwał się do księżnej w te słowa:
- Pozwól o Pani, że przyjmując z Twych rąk miecz i laur zwycięstwa, złożę Ci przysięgę wierności. Będę odtąd Twym pokornym paziem, a mieczem, który mi wręczyłaś będę walczył w Twej obronie, jeśli zajdzie taka potrzeba.
Pokonany książę Przemko pogratulował Dobkowi zwycięstwa, lecz gratulacje te nie zabrzmiały szczerze.

Mijały lata, życie na poznańskim zamku toczyło się swoim torem, lecz księżna Ludgarda była coraz smutniejsza.
Książę Przemysł miał ambitne plany zjednoczenia rozbitych ziem polskich pod jednym berłem piastowym. Dzięki małżeństwu z Ludgardą udało mu zawrzeć sojusz w sprawie Pomorza Zachodniego. Po stryju Bolesławie odziedziczył Wielkopolskę. Książę Mściwój II przekazał mu - po swej śmierci - Pomorze Gdańskie. Książę Przemysł pragnął zostać królem i bardzo chciał mieć dziedzica. Niestety książęca para nie doczekała się jeszcze potomka.

Książę miał coraz mniej czasu dla swej żony, coraz częściej opuszczał gród, a Ludgardę otoczył wrogimi dwórkami, które śledziły każdy jej krok. Księżna była zaniepokojona tą sytuacją i obawiała się o swe życie.

Pewnego razu na zamku Przemysła pojawił się w mieszczańskim przebraniu rycerz Dobiesław i namawiał księżnę, aby z nim wyjechała, ponieważ grozi jej tu śmiertelne niebezpieczeństwo. Ludgarda była świadoma tego, że nie może ujść z zamku, ale dała Dobkowi swój pierścień i prosiła , aby zawiózł go jej dziadka do Szczecina, aby ten ruszył jej z pomocą.
Dobiesław pojechał na Pomorze, lecz nie zdążył wrócić z pomocą.

W 1283 roku młoda księżna nagle zmarła, a ludzie mówili, że została uduszona. Byli i tacy, którzy twierdzili, że nie było to bez wiedzy księcia Przemysła.

Mężny rycerz Dobek nie potrafił wybaczyć księciu śmierci Ludgardy. Niebawem Dobiesław wraz ze swoją drużyną spotkał Przemka w nieodległej wsi. Wyzwał go na pojedynek, podczas którego książę został ranny. W pokonaniu okrutnego władcy pomógł rycerzowi miecz, który otrzymał z rąk Ludgardy. Dobiesław jednak darował księciu życie. W ten sposób pokonał w sobie chęć zemsty, broniąc jednocześnie dobrego imienia księżnej Ludgardy i ustrzegł swą rycerską cnotę przed nienawiścią – jak to obiecał Ludgardzie po pamiętnym, wygranym turnieju.

Ludgardę pochowano w katedrze gnieźnieńskiej, lecz jej duch, spowity w białą szatę odwiedza poznański zamek, jakby szukając po cichych komnatach swego najwierniejszego rycerza.

Książę Przemysł II niebawem sięgnął po koronę. W 1295 roku został koronowany na króla Polski, lecz do końca swych dni nie doczekał się upragnionego dziedzica, pomimo, że ożenił się jeszcze dwukrotnie.
Kilka miesięcy później , okolicach Rogoźna na orszak królewski napadli Brandenburczycy, którzy wymordowali śpiących rycerzy. Zginął wtedy również król Przemysł II.

Zdjęcia

zamek Przemysła w Poznaniu