Legenda o pielgrzymie świętokrzyskim

Nowa Słupia      0 Opinie

Opis

Dawno temu żył rycerz, który zrezygnował z wojaczki i postanowił odkupić swoje grzechy. Pielgrzymował więc po całym świecie do miejsc świętych, co sprowadziło go również do klasztoru na Łysej Górze. Rycerz ów przybył więc do Nowej Słupi, gdzie przechwalał się, jaki to on jest pobożny i że był z pielgrzymką w Watykanie i w Santiago de Compostela, na grackiej wyspie Patmos w klasztorze św. Jana, podróżował do ziemi świętej i był w wielu innych miejscach na całym świecie.

Gawiedź zebrała się wokół pielgrzyma aby wysłuchać jego opowieści. Rycerz na dowód swej pobożności drogę do klasztoru postanowił pokonać na kolanach. Miejscowa ludność kroczyła razem z nim, pełni szacunku i zadziwienia dla tak wielkiego umartwiania.

Wtem, u stóp Łysej Góry, tuż przed lasem, dało się słyszeć dzwony, a nie była to pora dzwonienia. Ludzie zaczęli się rozglądać i zastanawiać co się stało. Rycerz wtedy rzekł, że dzwony same zaczęły bić na jego cześć. W tym momencie rycerz zamienił się w kamień. I tak po dziś dzień wędruje na szczyt Łysej Góry, posuwając się co rok o jedno ziarenko piasku, pokutując za swój grzech pychy. Kiedy dotrze do klasztoru i ucałuje święte drzewo, zostaną odkupione wszystkie jego grzechy. Nastąpi wówczas koniec świata.

Na szczęście nie mamy się co martwić, gdyż przed świętokrzyskim pielgrzymem jeszcze długa droga.

W tradycji ludowej pielgrzym świętokrzyski nazywany jest Emerykiem na cześć św. Emeryka, który przywiózł do klasztoru benedyktynów relikwie Krzyża Świętego.