O smoku trzygłowym

Głogówek      0 Opinie

Opis

Dawno, dawno temu, nad rzeką Osobłogą powstała osada. Wokół osady rosło tak wiele krzaków głogu, że mieszkańcom tylko nazwa pochodząca od tej rośliny przychodziła do głowy. Miasto Głogów już istniało i było stolicą Księstwa Głogowskiego. Ale… mała osada mogła się przecież nazywać Głogówkiem? Tak też ją nazwano.
Kiedy w 1275 roku Głogówek otrzymał prawa miejskie, wytyczono wówczas główny plac targowy i ulice, a także zbudowano na rynku piękny, podpiwniczony ratusz.
Miasteczko rozwijało się. Mieszkańcy trudnili się różnymi, pożytecznymi zajęciami. Jedni w młynach mielili ziarno na mąkę i kaszę, inni robili buty, szyli ubrania, jeszcze inni trudnili się handlem. Byli też kowale, garncarze, powroźnicy, bednarze, czy karczmarze.
Pierwsza karczma w Głogówku powstała w ratuszowych piwnicach. W dni targowe w karczmie był wielki ruch, bo kupcy, którzy wystawiali swe towary na targu, chętnie wstępowali do karczmy, aby zaspokoić głód i pragnienie.
Karczmarz Józef starał się zaspokoić apetyty swych gości, kupował więc przyprawy korzenne, bakalie, a pewnego razu kupił od kupców z dalekiego kraju beczułkę wina. Wino wszystkim bardzo smakowało.
Wtedy mieszkańcy Głogówka zaczęli się zastanawiać, czy również u nich nie można by założyć winnicy i produkować wino. Okazało się to możliwe. Sprowadzili sadzonki winorośli, posadzili je na południowych stokach nad Osobłogą i za kilka lat rozpoczęli produkcję wina. Głogóweckie wino bardzo smakowało wszystkim, wobec tego karczmarz nie sprowadzał już drogiego wina z dalekich krajów, a w jego karczmie bywało już tylko wino lokalne.
Mieszkańcy Głogówka zaczęli budować domy z głębokimi piwnicami lub powiększali piwnice w już istniejących domach, aby było gdzie przechowywać beczki z winem, które przecież musiało leżakować.

Pewnego razu w ratuszowej piwnicy, obok piwnic karczmarza Józefa zamieszkał smok. Nie był to zwykły smok, jakich wiele wówczas żyło na świecie, ale smok trzygłowy.
Karczmarz karmił swego smoka, którego nazwał Trzykrotkiem. Trzykrotek nie jadł dużo, ale karmienie tego stwora nie było proste, ponieważ każda z jego głów lubiła co innego. Czerwona głowa jadała tylko mięso, marchewkę z groszkiem i kapustę, niebieska uwielbiała ryby i wszelkie zupy, a żółta żywiła się tylko potrawami słodkimi (ciasta, czekolada, lody, torty, bakalie, budynie, itp.). Czerwona głowa polubiła też miejscowe wino, a dwie pozostałe zadowalały się wodą.

Zdarzyło się pewnego razu, że okoliczni mieszkańcy powiększając swoje piwnice, przebili się do piwnic ratuszowych. Trzykrotek skorzystał z nowego przejścia i wybrał się zwiedzać podziemia Głogówka. Okazało się, że piwnice wielu domów zostały połączone w podziemny labirynt. Smok wędrował podziemnymi korytarzami i nie wiedział, jak trafić do ratuszowych piwnic. W pewnym miejscu Trzykrotek poczuł zapach smażonego mięsa i pieczonego ciasta. Zdawało mu się, że wrócił do znajomego karczmarza, a że był już głodny – wyszedł z podziemi.

Jakież było jego trzygłowe zdziwienie, gdy zobaczył nieznanych sobie ludzi. Chciał już uciekać z powrotem, gdy mały chłopiec zawołał:
- Mamo, tato, to prawdziwy mały smok. Możemy go zatrzymać? Zobaczcie, jaki jest słodki…!
Ojciec Jasia, pan Jakub podszedł do smoka, pogłaskał go po łebkach i rzekł:
- Jeżeli chciałbyś u nas zostać, kiwnij choć jedną głową. Musisz tylko wiedzieć, że żadnemu z chłopców nie możesz zrobić krzywdy.
Wtedy to smok, ku zdumieniu dorosłych i trzech ich synków, odezwał się ludzkim głosem:
- Karczmarz z ratusza nazwał mnie Trzykrotkiem. Podoba mi się to imię. Zabłądziłem w podziemnym labiryncie i nie mogłem znaleźć powrotnej drogi. Jeżeli mógłbym zostać w waszym domu, byłbym zaszczycony. Bardzo lubię dzieci i znam wiele bajek, które mógłbym im opowiedzieć.
- Mamo, tato, zostawmy Trzykrotka, będzie mieszkał w naszym pokoju. Prosimy – odezwały się trzy chłopięce głosiki.

Tak też się stało, smok zamieszkał w kamienicy, przy ulicy prowadzącej do zamku. Jaś, Staś i Krzyś – takie imiona nosili chłopcy – w swoim pokoju przygotowali dla Trzykrotka posłanie z trzema poduszkami.
Smok na dobranoc szeptem opowiadał chłopcom bajki, każdemu inną, a robił to jednocześnie, bo każda jego głowa mogła o czym innym myśleć i co innego mówić. Chłopcom bardzo podobały się smocze opowieści i prędko zasypiali, a wraz z nimi Trzykrotek.

Zdarzyło się pewnego ciepłego, słonecznego dnia, że pani Marylka – mama chłopców, krzątając się po domu, podśpiewywała sobie przy pracy. Trzykrotek znał tę piosenkę, więc przyłączył się do śpiewu. Okazało się, że głowa czerwona śpiewa basem, niebieska – barytonem, a żółta – tenorem. Mało tego, każda ze smoczych główek śpiewała też w innym języku. Pani Marylce spodobał się ten wspólny śpiew, ale … nie tylko jej.
Ten piękny popis wokalny słychać było na całej ulicy, bo wszędzie były otwarte okna. Sąsiedzi byli pewni, że u pana Jakuba i pani Marylki są zagraniczni goście. Pospieszyli więc z ciekawości, kto też ich odwiedził i skąd goście przyjechali. Wielkie było ich zdumienie, kiedy jedynym gościem, a właściwie już domownikiem okazał się nieduży, bardzo sympatyczny, trzygłowy smok.
Całe miasto prędko dowiedziało się o nowym mieszkańcu Głogówka. Dowiedział się również karczmarz z ratuszowych piwnic, który już bardzo dawno nie widział Trzykrotka – był pewien, że smok po prostu odszedł i już go nigdy nie spotka. A tu okazuje się, że jest to smok bardziej niezwykły, niż przypuszczał. Od razu pomyślał, że mógłby mu się przydać, ponieważ do karczmy przychodzili różni goście, mówiący różnymi językami, których karczmarz nie znał. Trudno mu było porozumieć się z nimi.
Wybrał się więc do Jakuba, aby obgadać interes. Pan Jakub i jego żona Marylka zgodzili się na propozycję karczmarza, ale tu przecież była potrzebna zgoda Trzykrotka.
- Trzykrotku – rzekł karczmarz – słyszałem, że znasz obce języki. Mógłbyś mi powiedzieć, jakie?
- Wszystkie – bez namysłu odparł smok.
- A umiesz ty tłumaczyć z obcych języków na polski i odwrotnie?
- Tak, Józefie. Co potrzebujesz przetłumaczyć i na jaki język?
- Widzisz, bywają u mnie różni goście. Zdarza się, że ich nie rozumiem. Nie mogę się z nimi dogadać. Czy mógłbyś odwiedzać moją karczmę w dni targowe, aby mi pomóc? – spytał.

Trzykrotek posmutniał. Dobrze mu było w domu pana Jakuba, lubił się bawić z chłopcami, uwielbiał przysmaki pani Marylki, więc co powinien zrobić? Podumał trzy chwile i rzekł:
- Dobrze, ale tylko we wtorki i w piątki i …tylko do południa.
- Zgoda, Trzykrotku – ucieszył się karczmarz. Czekam więc na ciebie we wtorek rano. Do zobaczenia.

Od tej pory Trzykrotek wędrował już nie podziemnymi korytarzami, lecz oficjalnie ulicą i dziwił się, że piwnicami było dużo, dużo dalej. Wszyscy mieszkańcy Głogówka polubili sympatycznego smoka. On sam lubił rozmawiać z ludźmi. Czasami tylko wystraszył przyjezdnych kupców, ale i oni prędko przyzwyczaili się do niego.
Trzykrotek często pośredniczył w rozmowach karczmarza Józefa z jego zagranicznymi gośćmi. Karczmarz zostawiał smoczkowi różne frykasy, które ten lubił. W karczmie bardzo mu smakowała zupa cebulowa, marchewka z groszkiem i rodzynki. Po południu Trzykrotek wracał do chłopców, z którymi bawił się w różne wymyślne zabawy, a wieczorami, jak zawsze, opowiadał im bajki. Był szczęśliwy.

Minęło już pół roku współpracy Trzykrotka z karczmarzem, kiedy wydarzyło się coś strasznego. Józef poczęstował smoczka jego przysmakami, ale zaproponował mu również lampkę wina. A trzeba wiedzieć, że w karczmie znów bywały dla gości różne wina z różnych krajów.
Każda z głów wypiła po lampce innego wina i zakręciło się w smoczych łebkach. Kiedy smok trochę oprzytomniał, znów sięgnął po kieliszek wina, po czym wszedł do podziemnych korytarzy. Kiedy jedna głowa trzeźwiała, inne znów się oszołomiły napotkanym w piwnicach winem.
Trzykrotek nie wrócił już do Jasia, Stasia i Krzysia, nie wrócił też do pani Marylki, ani do pana Jakuba. Podobno wędruje gdzieś w podziemnych korytarzach Głogówka i nie może znaleźć wyjścia, bo kiedy jedna jego głowa jest przytomna, dwie pozostałe raczą się właśnie znalezionym w piwnicach winem. Trwa tak już od bardzo dawna.

Dziś nie ma już pana Jakuba, pani Marylki, nie ma też Jasia, Stasia i Krzysia, a nawet nie ma już kamienicy, w której mieszkali.
Na miejscu ich domu, stanęła nowa kamienica przy ulicy Zamkowej, z figurą św. Michała Archanioła na fasadzie. Mieszkają tam już inni ludzie. W tym domu ktoś otworzył nową karczmę, którą nazwał Tawerna Złoty Smok. Nad wejściem do lokalu umieścił metaloplastyczną rzeźbę złotego, trzygłowego smoka.
Widocznie legenda o Trzykrotku znana była właścicielowi tawerny, lecz nie wiedział on, że Trzykrotek nie był złotym smokiem. Ale może … kiedyś Trzykrotek znajdzie wyjście z podziemi i znów zamieszka w kamienicy przy ulicy Zamkowej? Może spotka innych chłopców, którzy pomogą mu odnaleźć się w nowej rzeczywistości i pokochają go tak, jak on kiedyś pokochał Jasia, Stasia i Krzysia?

Dziś w Głogówku nie ma już winnic, a po tradycjach winiarskich pozostał tylko herb miasta, który przedstawia trzy noże sierpowe, a pomiędzy nimi trzy kiście winogron.

Zdjęcia

metaloplastyczne przedstawienie Trzykrotka na elewacji kamienicy w Głogówku
studnia miejska na głogóweckim rynku z dekoracją nawiązującą do tradycji winiarskich
herb Głogówka na elewacji ratusza
herb Głogówka na jednej z kamienic w rynku
metaloplastyczne przedstawienie Trzykrotka, w tle chochlik
metaloplastyczne przedstawienie Trzykrotka na elewacji kamienicy w Głogówku